Menu Zamknij

Barcelona górą, czyli podsumowanie El Clasico.

El Clasico to wielkie wydarzenie w Hiszpanii. Za nami pierwsze mecze ½ finału Pucharu Króla Hiszpanii. W czwartek odbyło się spotkanie na Santiago Bernabeu. 2 dni wcześniej grali na Estadio El Sadar. Jakimi wynikami zakończyły się oba mecze i kto na ten moment jest bliżej awansu do finału rozgrywek o Puchar Hiszpanii?

Barcelona górą w El Clasico

Zacznijmy od tego, co kibiców nie tylko w Hiszpanii, ale w większej części świata interesowało niezmiernie. Na Santiago Bernabeu doszło już do 3 w tym sezonie El Clasico. Wydaje się, że kibiców z naszego kraju nie interesowało to aż tak mocno głównie ze względu na brak Roberta Lewandowskiego, który musi leczyć kontuzję. Nic bardziej mylnego, zainteresowanie jak zawsze było duże.

W zasadzie przez większość czasu to Real Madryt utrzymywał się przy piłce, miał w sumie aż 64%, aczkolwiek nie przekładało się to w ich przypadku na realne zagrożenie bramki strzeżonej przez Marca Andre ter Stegena. Widać było, jak te rozgrywki przez oba kluby zostały potraktowane poważnie, chociaż na ten mecz zarówno Carlo Ancelotii, jak i Xavi mieli inny pomysł.

Real szybko zyskał przewagę i ta była mocno widoczna. Problemem było jednak stworzenie klarownej sytuacji. Królewskim brakowało celnego strzału. Tego w sumie nie oddali na przestrzeni całego spotkania. Inaczej wyglądało to ze strony gości, którzy chętniej zaatakowali w 26 minucie. Ferran Torres posłał prostopadłe podanie w stronę Francka Kessiego. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej oddał mocny strzał. Kierunek lotu piłki zmienił Eder Militao. To właśnie Brazylijczykowi zapisano to trafienie.

Real nie zamierzał tego spotkania kończyć mając stratę 1 gola. Gościom absolutnie taki wynik pasował i oni chcieli grać w taki sposób, aby dowieźć go do końca. Grali z pomysłem, świetnie przesuwali się nie pozwalając Realowi stworzyć dobrej sytuacji. Królewscy byli znani w przeszłości z powrotów do meczów, odrabiania strat, ale jednak nie tym razem. To Barcelona tak naprawdę była w tym meczu bliżej wyjścia na prowadzenie 2:0 niż drużyna gospodarzy wyrównania. Mogło do tego dojść, ale strzał został zablokowany przez Ansu Fatiego. W konsekwencji tego za około miesiąc na Camp Nou aktualny lider La Liga przystąpi do niego z przewagą nie 2, a 1 gola.

Spotkanie rewanżowe odbędzie się 5 kwietnia. Wcześniej, bo 19 marca, także na Camp Nou odbędzie się spotkanie pomiędzy tymi 2 klubami w rozgrywkach ligowych.

Świetna Osasuna

Zanim doszło do pojedynku na Santiago Bernabeu to dzień wcześniej na Estadio El Sadar zmierzyli się Osasuna Pampeluna, a także Athletic Bilbao. Gospodarze w poprzedniej rundzie chociażby sprawili niemałą niespodziankę eliminując po serii rzutów karnych obrońcę trofeum, a więc Real Betis. Skoro jednak awansowali tak daleko to na pewno nie chcieli na tym poprzestać.

Właściwie pierwsza połowa wyglądała tak, że przewagę mieli gospodarze. Może nie do końca przekładało się to na dużą ilość klarownych sytuacji, ponieważ oddali raptem 1 celny strzał, ale ta przewaga z ich strony została potwierdzona golem zdobytym już na początku 2 połowy spotkania. Ten padł w 47 minucie i jak się później okazało był jedynym w tym spotkaniu. Bohaterem został 21-letni napastnik z Maroka Abde Ezzalzouli. To gracz wypożyczony z FC Barcelony.

Jak później wyglądał ten mecz? Gospodarze postanowili szanować ten wynik i w tym celu cofnęli się głębiej nastawiając się na kontrataki. Tak naprawdę goście z Bilbao nie mieli pomysłu, w jaki sposób stworzyć sobie dogodną sytuację. W 2 połowie to oni mieli wyraźną przewagę, oddali 6 strzałów, czyli prawie 2 razy więcej niż Osasuna, ale co z tego, skoro tylko 1 z nich powędrował w światło bramki.

Walki nie brakowało od początku spotkania, o czym świadczyła ilość rozdanych przez arbitra ilość żółtych kartek. Tych było 6. Zwłaszcza do okolic 60 minuty wydawało się, że będzie to zacięty i wyrównany mecz, ale potem tempo spadło.

Jak widać taktyka opłaciła się, skoro udało się wypracować przed rewanżem zaliczkę. Skromną, bo skromną, ale jednak. To może najlepszy sezon w wykonaniu klubu z Pampeluny. Po pierwsze w rozgrywkach Pucharu Króla Hiszpanii nigdy nie wygrywali, a ostatni raz w finale byli w 2005 roku, kiedy to po dogrywce przegrali z Realem Betis 1:2. Teraz mogą powtórzyć tę historię pod warunkiem, że 4 kwietnia na San Mames w Bilbao będą potrafili obronić zaliczkę z El Sadar.

Jak półfinały wyglądały w historii?

Ciekawi jesteście ile razy w ostatnich latach udawało się odrabiać straty z 1 meczu? Najpierw wspomnijmy, że 3 z 4 drużyn w półfinale to 3 najbardziej utytułowane kluby w historii tych rozgrywek.

W ostatnich latach w większości przypadków klubom udawało się obronić wypracowaną przewagę bądź po remisie w 1 spotkaniu wygrać skromnie w rewanżu. Ostatni raz, kiedy doszło do odrobienia strat miał miejsce w sezonie 2020/21. FC Barcelona po porażce w Sewilli 0:2 wygrała po dogrywce 3:0. W poprzednich latach również ciężko było o taki przypadek.

Jak zatem widać spotkania rewanżowe mogą toczyć się pod dyktando ekip, które przegrywały, ale niekoniecznie może iść to w parze z wynikiem. Zatem czeka nas finał Osasuna Pampeluna – FC Barcelona 6 maja w Sewilli?